Obserwując zachowanie osób, pragnących nauczyć się inwestowania, zacząłem zauważać podstawowy błąd: rozpoczynanie nauki od końca. Przypomina to budowanie domu od dachu, a nie od fundamentów. Wyjaśnia to, dlaczego tylko niewielu inwestorów jest w stanie zarabiać pieniądze - większość osób posiada po prostu bardzo wątłe fundamenty by robić to skutecznie. Najczęściej naukę inwestowania rozpoczyna się od gromadzenia wiedzy inwestycyjnej na konkretny temat, np. o giełdzie papierów wartościowych. Początkująca osoba dowiaduje się jak działa rynek, uczy się analizy technicznej i fundamentalnej, czyta o zarządzaniu kapitałem, a gdy nadejdzie czas zastosowania tych umiejętności, zaczynają pojawiać się duże przeszkody. Tym, co przede wszystkim pokutuje u inwestorów jest niezdyscyplinowanie - występujące już w zarządzaniu finansami osobistymi. Jeśli inwestor źle zarządza swoim domowym budżetem, to siłą rzeczy nie będzie nigdy dobrze zarządzał swoim kapitałem inwestycyjnym, a jeśli zdecyduje się poprowadzić kiedyś biznes to szybko rozłoży go na łopatki. Paradoksalnie rzecz biorąc zarządzanie finansami - osobistymi, biznesowymi czy kapitałem inwestycyjnym - opiera się na jednolitych zasadach. Jeśli Kowalski jako osoba fizyczna nie prowadząca działalności gospodarczej ma skłonności do życia ponad stan, to pierwsze zyski inwestycyjne roztrwoni, a założony biznes zadłuży do granic wytrzymałości. Ludzie, którym brak finansowej dyscypliny są przyczyną popadania w długi - czy to w inwestycjach czy w biznesie - przez co sprawiają kłopoty sobie samym i całemu otoczeniu. W jaki zatem sposób zabrać się za wypracowywanie dyscypliny?